▼
wtorek, 31 stycznia 2012
PĄCZKI bez jajek dla wegan i alergików
Karnawał trwa, nie może więc też zabraknąć w nim pączków. Miałam trzy podejścia, zanim udało mi się usmażyć pączki, które mnie usatysfakcjonowały (pod przepisem znajdziecie dodatkowe wskazówki o tym, jak usmażyć dobre pączki, nie tylko te wegańskie). Te (mimo że nie były aż tak leciutkie jak takie na żółtkach) rozeszły się błyskawicznie – nie został ani jeden na drugi dzień do porannej kawy. Przepis pochodzi z gazety, z moimi zmianami.
PĄCZKI bez jajek dla wegan i alergików
Składniki (na 10 niewielkich pączków):
250 g mąki pszennej
szczypta soli
50 g cukru
30 ml oleju (lub 25 g roztopionej i wystudzonej margaryny bezmlecznej)
150 ml letniej wody (ja dałam 1:1 z mlekiem kozim)
40 g świeżych drożdży (lub 20 g suszonych)
½ łyżki spirytusu
Oraz:
dżem do nadziania
olej, smalec lub mieszanka tychże do smażenia
cukier puder do posypania
Ze świeżych drożdży zrobić rozczyn (wykorzystać do tego np. 30 ml ciepłej wody odlanych z naszych 150 oraz po 1 łyżeczce cukru i mąki). Wszystkie składniki wymieszać, wyrobić* i pozostawić w ciepłym miejscu do podwojenia objętości (około 1 godziny). Po tym czasie wyjąć ciasto na oprószoną mąką powierzchnię, grubo rozwałkować i wyciąć szklanką pączki. Ułożyć je na ściereczce, przykryć i pozostawić do podwojenia objętości.
W szerokim naczyniu rozgrzać tłuszcz**, smażyć pączki z obu stron, po kilka na raz. Odsączyć z tłuszczu na papierze kuchennym. Lekko przestudzone można nadziać dżemem (rękawem cukierniczym ze specjalną nasadką lub dużą strzykawką). Posypać cukrem pudrem. Smacznego!
Ważne:
*Ja mam do wyrabiania ciasta drożdżowego stosunek dosyć sceptyczny – zazwyczaj specjalnie nie wysilam się przy tej czynności, a ciasta i tak wychodzą. Z moich doświadczeń z pączkami wynika jednak, że przy nich akurat warto się przyłożyć i wyrobić ciasto staranniej.
**Niezmiernie istotną sprawą przy smażeniu pączków jest temperatura tłuszczu. Nie może być za wysoka, bo za szybko zbrązowieją, a w środku będą surowe. Nie może też być za niska, bo nasiąkną tłuszczem. Najlepiej podgrzać tłuszcz do takiej temperatury, żeby po wrzuceniu kawałka ciasta do rondla tłuszcz zaczynał skwierczeć, a ciasto zezłociło się w ciągu minuty. Wtedy maksymalnie skręcamy gaz i zaczynamy smażenie.
Wyglądają super. Tez mam swój sprawdzony przepis na pączki dla alergika, ale chętnie skonfrontuję z Twoim. Cieszę się, że mam alergików na blogach jest więcej i że znalazłam Twój:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJa też się cieszę. Muszę sobie poprzeglądać Twój blog jak tylko znajdę wolną chwilę. Na pewno znajdę tam jakieś świeże pomysły. Do tej pory znałam jeszcze tylko Trochę Inną Cukiernię.
OdpowiedzUsuńTo znaczy, że moje pomysły nie są świeże?! :P
OdpowiedzUsuńA tak a propos to jest przepis Jamesa Martina, Dorota go publikowała w zeszłym roku. Moim zdaniem nie potrzeba tylu drożdży, ja daję 7 g suszonych na 300 g mąki i też są delikatne i puszyste;)
Odnośnie naleśników, to ja zawsze robię na wyczucie: mleko kozie, trochę wody, łyżka oliwy, szczypta soli i mąka, ewentualnie cukier waniliowy. Wychodzą w sam raz, miękkie, zwięzłe i lekko chrupiące po brzegach. Gąbczaste mi wychodziły tylko na mleku sojowym. Jeżeli lubisz bardziej mięsiste naleśniki, to do ciasta dodaj rozgniecionego banana. To samo się tyczy gofrów - na bananie najlepsze:)
Pozdrawiam:)
Pincake - Twoje pomysły są świeże jak świeżutkie bułeczki. Pisząc o braku świeżych pomysłów myślałam wyłącznie o sobie:) Dzięki za wskazówki co do naleśników - ja próbowałam robić tylko na mleku roślinnym. Spróbuję więc z kozim, ale na razie się czyścimy, bo znowu pojawiła się wysypka. To dziecko jest uczulone chyba na wszystko:(
OdpowiedzUsuńWiesz, u nas też po kozim wyszła wysypka - fałszują dranie pier... Dla Młodej zmieniłam firmę - na droższą, a sobie robię owsiane;)
OdpowiedzUsuńHej, ja naprawdę się nie obrażam:) Sama mam wrażenie, że w kółko piekę to samo:P
Pozdrawiam!
Pinacake i Osa: dołączam się do dyskusji odnośnie naleśników. Wypróbujcie mleko orkiszowe. Ja przetestowałam tylko roślinne bo u mnie kozie odpada, sojowe zresztą też. Owsiane też jest ok ale orkisz bogatszy w białko i wychodzą super. Podobnie z budyniem, na orkiszowym nadaje się do mas budyniowych, babeczek. Jest najbardziej neutralny w smaku. Budyń na owsianym ma lekko kwaskowy posmak.
OdpowiedzUsuńOsa zwróć uwagę, że wcale nie od jedzenia może być wysypka: stres, mróz, roztocze,kot u kogoś w szkole czy przedszkolu itp. Mam podobnie, nie raz zachodzę w głowę "coś Ty zjadł" a potem na szczęście udaje mi się rozszyfrować:)
Pincake: Nie przyszłoby mi do głowy, że mogą fałszować, ale faktycznie - kto ich tam wie.
OdpowiedzUsuńMama Alergika: Właśnie wczoraj pierwszy raz zrobiłam budyń na orkiszowym i doszłam do takich samych wniosków - delikatniejszy i w ogóle smaczniejszy. Ciekawe czemu na ryżowym nie wychodzi. Może ma to jakiś związek z glutenem?
90 procent dzieci uczulonych na mleko krowie ma krzyzowa alergie na mleko kozie....
OdpowiedzUsuńNam w niewielkich ilościach mleko kozie nie szkodziło, szczególnie im synek był starszy. A w przepisie koza jest tylko alternatywą - podstawa przepisu mówi o wodzie; można też dać mleko roślinne.
UsuńFajnie poczytać że nie tylko ja zmagam się z gotowaniem dla alergika 😊 a pączki to już w ogóle larytas.😉 Ja podobnie robię pączki.Dodatkowo w tym roku zaszalałam i udało mi się zrobić nawet faworki 😋
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://przypadkowapasja.blogspot.com/2018/02/weganski-chrust-innaczej-faworki.html?m=1