sobota, 31 lipca 2010

ZAKWAS


Wiele osób regularnie odwiedzających kulinarne blogi jest zapewne z zakwasem dobrze zapoznanych, ale ponieważ wypieki na zakwasie będą się pewnie nieraz pojawiały w moich przepisach, dla porządku dodam tutaj wpis jak to woniejące cudo piekarnicze wyprodukować. Cóż - nie jest to żadna filozofia. Od wielu miesięcy piekę regularnie pieczywo na zakwasie i wiem już, że to jest „dla ludzi” (a długo podchodziłam do tego jak żaba do jeża). Zakwas robię zawsze według metody opisanej w Moich Wypiekach. A zatem do dzieła.

ZAKWAS

W 1. dzień rano: W dużym słoiku (1l to za mało!) mieszam pół szklanki mąki żytniej razowej z połową szklanki wody źródlanej. Słoik przykrywam pokrywką, ale jej nie zakręcam. Zostawiam go na lodówce lub po prostu na stole (warunek: miejsce musi być ciepłe, bez przeciągów). Wieczorem mieszam zakwas i zostawiam do rana (jak już zakwasu będzie więcej może się tak rozbujać, że zacznie kipieć ze słoika – wtedy też trzeba go wymieszać).

Na 2. dzień rano: Dokarmiam zakwas pierwszy raz – dodaję po tyle samo mąki i wody (po pół szklanki), co dnia poprzedniego, ale zazwyczaj wodę leję już z kranu. Mieszam, nakrywam nakrętką i odstawiam. Wieczorem mieszam.

Na 3. dzień rano: Dokarmiam zakwas, tak jak dzień wcześniej. Wieczorem mieszam.

Na 4. dzień rano: Dokarmiam zakwas jak zwykle, mieszam i odstawiam. Po około 3 godzinach zakwas jest gotowy.

Nieużyty zakwas można przechowywać w lodówce tydzień do 10 dni (mój kiedyś wytrzymał 2 tygodnie) – ale nie zdziwcie się, że się rozwarstwi i zacznie zalatywać jakby chemicznym zapachem – po tym czasie trzeba go wyrzucić albo dokarmić. Żeby zakwas uaktywnić, trzeba go najpierw wyciągnąć z lodówki i zaczekać, aż dojdzie do temperatury pokojowej (ok. 2 - 3 h), po czym trzeba go dokarmić (jak wyżej). Po dokarmianiu trzeba znowu odczekać ok. 3 godziny. Niewykorzystaną do pieczenia chleba resztę zakwasu ponownie wkładamy do lodówki.

1 komentarz: