Przepis już dawno ściągnęłam z bardzo fajnego
bloga Belgia od kuchni i nie wiem, czemu tak wyszło, że dopiero teraz
zamieszczam ten wpis, bo zdjęcia pochodzą już sprzed grubo ponad roku. Chyba
myślałam, że zrobię lepsze zdjęcia. Moje naleśniki są znacznie bledsze niż w
oryginale, bo nie dałam semoliny tylko kaszę manną lub mąkę krupczatkę – już
nie pamiętam co, bo jak wspomniałam, robiłam je kilka razy i zawsze zmieniałam
dodatki i proporcje mąk. Raz zrobiłam je nawet na Bebilonie Pepti zamiast na
wodzie, ale to nie był dobry pomysł – lepsze są oryginalne. Dla mnie to
najlepsze wegańskie naleśniki, jakie jadłam.
NALEŚNIKI BERBERYSKIE
idealne dla wegan i alergików
czyli NALEŚNIKI Z TYSIĄCEM DZIUREK z Maroka
czyli NALEŚNIKI Z TYSIĄCEM DZIUREK z Maroka
Podaję przepis z
moimi uwagami.
Składniki:
400 g semoliny (ja zastępowałam kaszą manną, dlatego nie były takie ładne żółte jak w oryginale)
100 g mąki
80 cl wody
2 torebki drożdży w proszku (2 x 7 g)
pół łyżeczki soli
olej do smażenia
Wykonanie:
Semolinę rozprowadzamy z wodą i solą. Dokładnie miksujemy i dodajemy mąkę. Na końcu dodajemy drożdże. (W oryginalnym przepisie nic nie było o czekaniu, ale trzeba zaczekać, aż ciasto urośnie – inaczej nici z dziurek). Rozgrzewamy na patelni odrobinę oleju, wylewamy trochę ciasta i smażymy na delikatnym ogniu około 2 minut. Wierzch powinien stężeć i pojawią się bąbelki. Wierzch ciasta nie powinien być klejący. Jeśli nie jest, to powinno naleśnikom wystarczyć, zdejmujemy z patelni. Naleśniki te smaży się tylko z jednej strony, ale jeśli chcecie, można je przewrócić na drugą stronę i lekko dopiec (ja zawsze smażyłam z dwóch stron). Podajemy z melasą, z konfiturami, z tym, co lubimy i możemy. U mnie na zdjęciu z sosem karmelowym. Smacznego!